Kazimierz Moździerz przyjechał do Trójcy wraz z ojcem Antonim, matką i dwiema siostrami. Dziś sam ma troje dzieci oraz wnuki, ale doskonale pamięta powojenne czasy, kiedy osiedlili się tu z całą rodziną. Ojciec Pana Kazimierza był strażakiem jeszcze przed 1939 rokiem, więc od razu po przyjeździe do Trójcy szukał ochotników, którzy chcieliby razem z nim gasić pożary.
- Tu w ogóle nie było straży. Tato zaczął najpierw sam reagować, kiedy gdzieś się paliło lub coś się stało. Dołączali do niego inni osadnicy i wspólnie brali udział w akcjach. Dopiero później udało się załatwić syrenę, która została powieszona koło kościoła na drzewie. Jej sygnał sprawiał, że zlatywali się wszyscy z okolicy. Wtedy chętnych było mnóstwo, ale brakowało nam sprzętu. Nie mieliśmy ani sikawki, ani żadnego pojazdu. Tylko wiadra.-informował w wywiadzie pan Kazimierz.
Kazimierz Moździerz przepracował w straży pożarnej 45 lat i do dziś na dźwięk syreny pojawia się pod remizą. Ten niezwykły człowiek ma 92-lata, ale nadal pojawia się na najważniejszych uroczystościach OSP. Tak mówił o strażakach we wspólnej rozmowie.
- To przede wszystkim ludzie, którzy ratują drugich ludzi. Druga rodzina. Tą remizę wybudowałem własnymi rękoma. Wspólnie z kolegami jeździliśmy do lasu i wycinaliśmy drzewo, żeby przygotować deski. Tu miał powstać nasz drugi dom. - dodawał pan Kazimierz.
W Ochotniczej Straży Pożarnej było do niedawna dwóch seniorów. W tamtym roku zmarł Pan Karol i dziś został już tylko Pan Kazimierz, który uczestniczy w każdej oficjalnej mszy w stroju galowym, jest na Dniu Strażaka i dzieli się swoim doświadczeniem z młodszymi. Dziś telewizja TVN kręciła program o nim i o działaniach OSP w Trójcy.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?