"Wróciłem ze szpitala i chciało mi się płakać". Ktoś ukradł pasiekę panu Henrykowi z Bogatyni, łącznie 30 uli. Dlaczego ludzie je kradną?

Ule wywieziono pod osłoną nocy. Wiele wskazuje na to, że ktoś, kto je ukradł był doskonale zorientowany w sytuacji. Zniknęła cała pasieka, która stanowiła własność Henryka Wolnego z Bogatyni. Sprawa została zgłoszona na policję, ale czy uda się je odzyskać?

- Musiałem wyjechać do szpitala. Po powrocie zorientowałem się, że cała pasieka zniknęła. Wcześniej przychodził do mnie taki facet z Porajowa. Chciał je ode mnie odkupić. Mówiłem mu, że pogadamy, jak wrócę. Pół roku nie było mnie w domu i okazało się, że z uli nic nie zostało. Tylko kilka starych. Nie mogę spać w nocy. Kiedy to zobaczyłem, to chciało mi się płakać...- tłumaczy Henryk Wolny.

Dlaczego w ogóle ktoś je ukradł? - Złodziej musiał być zorientowany w sytuacji. Trudno byłoby zabrać je komuś, kto nie ma pojęcia o pszczołach, a one się znajdowały w ulach. Zdarzały się wcześniej podobne przypada, kiedy ktoś chciał poszerzyć swoją pasiekę cudzym kosztem. Dochodziło również do kradzieży ramek z plastrami miodu. - tłumaczy Marek Przybysz z Górnołużyckiego Stowarzyszenia Pszczelarzy.

Właściciel uli jest schorowany i bezradny. Pomagają mu członkowie GSP ze Zgorzelca. Proszą o pomoc wszystkich, którzy widzieli coś niepokojącego lub mają posiadają informacje o sprawcach kradzieży. - W przeszłości, informacje dostarczane przez innych ludzi, niekoniecznie pszczelarzy, pozwalały wykryć sprawców podobnych czynów. Miejmy nadzieję, że tak będzie i w tym przypadku. - tłumaczą pszczelarze.